TŁUMACZENIE
Jeśli chodzi o niektóre wyjątkowe przypadki dzieciobójstwa, zabijania osób starszych lub chorych oraz samobójstwa, opinia publiczna nie została jeszcze ostatecznie wyjaśniona. Jest całkiem możliwe, że prawo w tych kwestiach ulegnie znaczącym zmianom w najbliższej przyszłości.
W szczególności ogólnie przyjmuje się, że w przypadku ludzkiej potworności lekarz prowadzący bierze prawo w swoje ręce i zapewnia, że takie błędy natury nie będą żyć. Niemniej jednak wiele dzieci rodzi się tak zniekształconych i wyraźnie upośledzonych, że byłoby miłosierdziem dla nich samych i ich rodziców, gdyby nie żyły. Ale teraz muszą żyć, jeśli nauka medyczna może utrzymać iskrę życia przy życiu. Na drugim końcu spektrum życia znajdują się […] zniedołężniali, w tym cierpiący na bolesne i nieuleczalne choroby w każdym wieku, którzy tęsknią za śmiercią i o których ich najdrożsi przyjaciele mówią: „Byłoby błogosławieństwem, gdyby można ich było uratować“. Utrzymywanie takich ludzi przy życiu, aby cierpieli beznadziejnie, wydaje się być pogłębieniem okrucieństwa, okrucieństwa często przedłużanego przez postęp nauk medycznych, który pozwala zręcznemu lekarzowi przedłużyć życie, gdy nie może go uratować ani nawet uczynić znośnym.
Weźmy najtrudniejszy przypadek, celowe podanie śmiercionośnego opiatu lub trucizny jako akt humanitaryzmu przez przyjaciela lub krewnego, który nie jest już w stanie znieść nędzy bycia świadkiem agonii pełzającej śmierci i opierania się błaganiom cierpiącego. Kilka niedawnych spraw pokazało, że gdy fakty są bezsporne, przysięgli uniewinniają tak zwanego „zabójcę z litości” bez odwoływania się do niepoczytalności. Eutanazja, „szczęśliwa lub łatwa śmierć lub śmierć z ważnego powodu” wymaga zatem prawnego uznania. Została ona już uznana w nowych kodeksach karnych Danii i Czechosłowacji. Co więcej, pruskie Ministerstwo Sprawiedliwości właśnie zarekomendowało ustawę, zgodnie z którą licencjonowani lekarze mogą zakończyć życie nieuleczalnie chorych osób po uzyskaniu zaświadczenia od dwóch lekarzy oraz za zgodą pacjenta i jego rodziny. Wszystko to pokazuje, że współczesna opinia nie tylko nie potępia morderstwa w pewnych, bynajmniej nie rzadkich sytuacjach, ale nawet je pochwala, pomimo wszelkich praw temu przeczących.
Podobnie jest z samobójstwem, które kiedyś było zakazane zarówno przez kościół, jak i społeczeństwo. Ponieważ samobójca był ponad jakąkolwiek ziemską karą, po śmierci był hojnie obrzucany wstydem i hańbą. Zgodnie ze starożytnym zwyczajem, zwłoki musiały zostać pochowane na skrzyżowaniu dróg z kołkiem wbitym w klatkę piersiową. Dzięki dobroczynnej fikcji tymczasowej niepoczytalności, obecnie panuje bardziej liberalny pogląd, chociaż próba samobójcza jest nadal przestępstwem, a Kościół rzymskokatolicki może nadal wykluczać ciała samobójców z poświęconej ziemi. Ponad pokolenie temu wielebny Thomas K. Beecher, wybitny duchowny kongregacjonalny, wywołał poruszenie, gdy zaproponował legalizację samobójstwa. Uznając, że większość samobójstw ma miejsce podczas tymczasowego kryzysu emocjonalnego i dlatego nie są one moralnie ani społecznie godne potępienia, wierzył, że autodestrukcja jest czymś usprawiedliwionym. Jego plan zakładał, że potencjalny samobójca przedstawi swoją sprawę starannie wybranej komisji. Bez wątpienia wiele osób, które obecnie pochopnie odbierają sobie życie, mogłoby zostać uratowanych dzięki radom i doradztwu takiego komitetu, podczas gdy beznadziejnie cierpiący mogliby uciec przed dalszą nędzą bez piętna, jakie obecnie wiąże się z samobójstwem.
Fragment W.W. Gregg: Prawo do zabijania. North American Review Nr. 237, 1934, S. 242.